Strona główna felieton Państwo… Miasto…

Państwo… Miasto…

0
PODZIEL SIĘ

Witam w nowym roku wszystkich czytelników DDZ24.EU. Jako, że miałem kilka tygodni przerwy od pisania, więc nie mogłem raczyć (wierzę, że nie udręczać) Państwa moimi przemyśleniami. Jednakże okres mej twórczej posuchy dobiegł kresu i oto mam przyjemność podzielić się kolejną porcją mego subiektywnego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość.

Od mojego ostatniego tekstu wiele wydarzyło się w naszym kraju. Mieliśmy bodajże największy kryzys parlamentarny w historii naszej młodej demokracji. Padło wiele górnolotnych słów o obronie demokracji, wolności słowa, najwyższych ustrojowych pryncypiów. Tak nasza parlamentarna opozycja uderzała w to najwyższe C, rozpoczynając okupację sali sejmowej, chyba troszkę, aby poczuć się jak uczestnicy, nie przymierzając, ukraińskiego „majdanu” lub nawet „sierpnia ’80”. Niestety energii rewolucyjnej starczyło na raptem dwa dni. Później, gdy udało się wymóc cofnięcie ograniczeń dla dziennikarzy, co było pretekstem do protestu, zamiast zakończyć go z poczuciem sukcesu, przerodziło się to wszystko w rozlazły „ciamajdan”, nie wiadomo w sumie, co mający na celu poza strzelaniem sobie selfie i kręceniem filmików na tle sejmowych ław. Że skończyło się to nie osiągnięciem już kompletnie niczego i wycofaniem się z podkulonym ogonem, ku ogólnemu triumfowi Prawa i Sprawiedliwości (które kolejny raz pokazało, że zarówno konstytucja, jak i regulamin sejmowy znaczą dla niego tyle co makulatura bądź papier toaletowy), widzieliśmy wszyscy w zeszłym tygodniu.

Swoistym jak dla mnie kuriozum była rotacyjna forma protestu, która polegała na pełnieniu dyżurów przez niewielką część protestujących, tak aby reszta mogła wtedy polansować się w mediach, albo po prostu odpocząć… w domku lub na Maderze. Cóż, gdyby w 80. roku stoczniowcy w Gdańsku strajkowali w ten sposób, że Wałęsa, Gwiazda czy Walentynowicz dzielą się dyżurami i każde w stoczni spędza dwa dni, a potem wskakuje w ciepłe papucie, to jestem pewien, że władza by ich wszystkich wtedy pozabijała… ale śmiechem! A do owego rechotu dołączyło by społeczeństwo. Bo dlaczego miałoby wspierać ludzi, którzy tak naprawdę nie traktują tego poważnie? I to też spotkało Platformę i Nowoczesną. Bo ludzie zobaczyli, że za fasadą wielkich słów kryje się jedynie chęć lansu na fejsie i twitterze, a przywódcy protestu, dla rzekomej walki o demokrację nie są w stanie poświęcić nawet wypadu z koleżanką na sylwestra. No żenada! Naprawdę nie mam krztyny sympatii dla rządzących Paranoików i Szaleńców, dlatego chciałbym mieć opozycję z prawdziwego zdarzenia! A nie takich szmondaków jak bankier „Swetru”! Cóż może się kiedyś doczekam…

Tak… Polska polityka początku 2017 roku to: butna i niekompetentna władza, jeszcze bardziej ślamazarna opozycja w Sejmie… oraz kompromitacje polityków.

Cóż, równie mocno interesująca mnie bielawska polityka powiela dokładnie ten sam schemat.

My w Bielawie również mamy dość butną i przekonaną o swojej wyższości władzę, której „kompetencje”, jak się okazuje, kolejny raz nie wystarczyły na pozyskanie środków zewnętrznych, bo choć przytomnie stwierdzono, że w magistracie nie ma ludzi kompetentnych do napisania dobrego wniosku i wynajęto firmę zewnętrzną, jednak wybrano taką, która również nie sporządziła dobrego wniosku i już drugi rok z rzędu Bielawie uciekły miliony na modernizację dróg lokalnych. Brawo burmistrz Łyżwa! Brawo burmistrz Runowicz! Brawo Pani kierownik Nowak! Brawo Wy!

Na szczęście dla naszych włodarzy, to w porównaniu do opozycji jaką mają w Radzie Miejskiej, ciamajdowata opozycja sejmowa jest prawdziwymi mistrzami. Kilku opozycyjnych radnych nie widać, nie słychać, bo w sumie po co, co nie Panowie? Diety się zgadzają, po co się przemęczać i toczyć boje z naprawdę kiepską władzą? A nuż i bez tego wyborcy dzięki popularnemu nazwisku wybiorą na kolejną kadencję. Również dla Was „brawo”.

No i mamy też w Bielawie polityczną kompromitację. A co, my gorsi? Wiadomo chyba, że chodzi o stwierdzenie przez sąd jazdy pod wpływem przez radnego Kamila Wojciechowskiego. I to jest kompromitacja dużego kalibru. Cóż, patrząc po ludzku, Pan radny popełnił błąd, karygodny, ale jednak błąd. Wierzę, że go żałuje i nie oceniam go jako człowieka, bo sam niejeden głupi błąd w życiu popełniłem (choć nie wiązały się one z łamaniem prawa i narażaniem bezpieczeństwa innych). Ale ten błądzący człowiek jest też radnym. Osobą, której zaufało spore grono osób i która ma wobec swojego elektoratu zobowiązania nie tylko polityczne, ale też etyczne. I wiem, że jestem staromodny w postrzeganiu polityki. Wiem również, że słowo honor znaczy dziś zaledwie namiastkę tego co sto lat temu… Ale, do diabła, nawet tyle wymagało by od radnego złożenia mandatu! Tak, nie musi tego robić, bo udało mu się doprowadzić do przedawnienia… miał prawo. Dzięki temu może jeszcze kandydować. Jednak bielawianie mają też prawo oczekiwać, że jeśli nie chce wycofać się z polityki, to powinien choć poddać się ponownemu osądowi wyborców jak najszybciej. W sumie ciekaw też jestem, co o tej sprawie myśli burmistrz Łyżwa. Co sądzi o czynie radnego ze swojego obozu politycznego, który za jego kadencji znalazł zatrudnienie w miejskiej spółce? Jak widzi dalszą współpracę z nism? Pewnie nigdy się nie dowiemy…

Na koniec, tak aby wpuścić trochę optymizmu, stwierdzę, że przełom roku przyniósł też dobre wieści… I miastu, i państwu. Wiele wskazuje, że w Bielawie będziemy mieli znów kolej. Dla kogoś, kto dwa lata temu działał w Kolei Dla Bielawy to oczywiście radosna wieść. No i w ostatnią niedzielę Wielka Orkiestra pobiła, i to mocno, kolejny rekord, udowadniając jak wielkie serca mają Polacy. Niech to dla nas będą dobre jaskółki na ten 2017 rok.

Piotr Koniec

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o