Strona główna Bielawa DOBRZE ŻYCZĘ – I po wyborach

DOBRZE ŻYCZĘ – I po wyborach

0
PODZIEL SIĘ

Ten artykuł raczej jest konsekwencją tego, o czym już wcześniej w kilku felietonach pisałem. Wybory, a teraz już hasło – koniec wyborów. Kampania wyborcza, przegrani, wygrani, wyciąganie wniosków i szukanie winnych, wstępne założenia taktyki na całe, długie pięć lat i perspektywa wyborów samorządowych w 2023 roku. Coraz większe zniechęcenie tych wyborców, którzy oczekują zmian, jakiejś normalności, w sytuacji, gdy do samorządów wchodzą sprawdzeni ludzie z zamierzchłych systemów, którzy przechrzcili się na niezależnych, zakamuflowali, przyczaili, czekali na okazję.

Taka okazja niewątpliwie wytworzyła się w Bielawie w mijającej kadencji i nie bezpodstawne są twierdzenia, że zmiana nastąpiła na życzenie samych najbardziej zainteresowanych, a więc burmistrza Piotra Łyżwy i jego zastępcy Witolda Marka Runowicza. Tak wcale nie musiało się stać, żeby doktor Andrzej Hordyj ze swoimi sprawdzonymi przed laty ludźmi otrzymał mandat zarządzania Bielawą. Takie są jednak fakty i trzeba się z tym liczyć, i to uszanować.

Ja gratuluję panu doktorowi Andrzejowi Hordyjowi wygranej i życzę dobrych pomysłów na Bielawę, takich, które wszyscy będą skłonni zaakceptować. Choć przypuszczam, że łatwo nie będzie, to widzę szansę na współpracę wielu, przy umiejętnie poprowadzonej polityce kadrowej.

To takie moje pobożne życzenia, bo Bielawie zawsze DOBRZE ŻYCZĘ.

Zmian burmistrzów nie było w ościennych miastach Bielawy – Dzierżoniowie i Pieszycach. Tak zdecydowali mieszkańcy. Nawet nie było tam zbytniego entuzjazmu w kampanii wyborczej. Wydaje mi się, że wyborcy ciągle patrzą na kandydatów do samorządu nie przez pryzmat partii czy jakiegoś ugrupowania, ale mając na uwadze osobistą znajomość i sympatię. Wyborcy w minimalnym wymiarze przygotowują się do wyborów i potem najczęściej strzelają, a i nierzadko oddają głosy nieważne. Pomijam tu tak zwany twardy elektorat, który zawsze głosuje w ciemno bez analizy zaistniałej sytuacji politycznej i przy totalnej ignorancji uwarunkowań gospodarczych.

Wybory dla niektórych są też wyśmienitą lekcją pokory. Po przegranej musi nastąpić czas refleksji, spojrzenia wstecz – co nie zadziałało i jakie popełniło się błędy. Oczywiście na wnioski jest już za późno, a i szanse na przyszłość są już stracone bezpowrotnie.

Nasuwa mi się też smutna refleksja po tych wyborach, że wyborcy przez niektórych kandydatów zostali z premedytacją oszukani. Mam tu na myśli tych, którzy przez cztery lata wozili się i niczego oprócz bezwiednego podnoszenia rąk na sesjach i komisjach nie zrobili. Bycie radnym dla takich, to dodatkowy dochód z diet i korzystanie z prestiżu bycia radnym dla samego bycia. Takich radnych ponownie też wybraliśmy. Będą już wkrótce przysięgać na dobro miast i wsi, i głośno mówić – Tak mi dopomóż Bóg! I za pięć lat znów zrobią wszystko, aby móc w kolejnej kadencji przysięgać.

W Bielawie na jedno miejsce radnego przypadało dziesięciu kandydatów. Bardzo duża konkurencja. Całkowitą klęskę poniosły listy SLD i wizerunkowej radnej, i jednocześnie przewodniczącej Rady, pani Marty Masyk. Na tych listach było wielu kompetentnych kandydatów do Rady Miejskiej, którzy przy ordynacji Jednoosobowych Mandatów Wyborczych (JOW) z powodzeniem do Rady by weszło.

Mam szacunek do kandydatów z listy SLD, że jako jedyni w Bielawie stricte partyjni samodzielnie przystąpili do walki o mandaty. Jak wiemy i jak się okazało, zakamuflowane partyjne przechrzty na niezależnych samorządowców i uciekinierzy mieli większe szanse, aby mandat radnego otrzymać, niż tkwiąc w szeregach SLD czy w Klubie Radnych Ponad Podziałami.

Jako mieszkańcy czekamy na inicjatywy burmistrzów, wójtów, radnych. Może wśród nich tym razem znajdzie się ktoś ludzki, taki do ludzi, żeby chciał porozmawiać, wysłuchać, zainteresować się tym, co mieszkańców nurtuje i co pragnęliby zmienić, aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Czy znów spotkamy się z ignorancją i dyletanctwem tych, którzy powinni służyć, a nie nabijać sobie portfela państwową kasą na samorządowych stanowiskach, zmieniać samochody i budować domy dla siebie i najbliższej rodziny, skoro jest okazja wyszarpać całkiem niezły grosz? Wiadomo – nagrody, premie, wycieczki służbowe, podwyżki i inne granty.

To jest zatrważające, że politycy, ci wysoko postawieni i ci szaraczkowi w takich miastach jak nasze, nie ponoszą za swoje działania żadnej odpowiedzialności oprócz tak zwanej odpowiedzialności politycznej, z której szczerze się śmieją. Ich działania ewentualnie zweryfikują kolejne wybory nierzadko przez zmanipulowanych wyborców. Takie są uroki naszej demokracji.

Czy warto jednak o tym pisać, skoro uczciwość i normalność normalnie nie są w cenie? Czy warto, gdy standardem staje się wyrafinowana kalkulacja i osiągnięcie politycznego celu za wszelką cenę, nawet za cenę poniżenia innych i samego siebie?

Uważam, że warto, bo choć dziwny jest ten świat, to przecież zginąć nie może, gdy dobro przez zło przebijać się będzie i znajdą się ludzie, którzy będą dobru i normalności hołdować, a nie naginać do złego, a złu przeciwstawiać się odważnie i z całą stanowczością.

BBBS Bielawski Bloger Bolesław Stawicki

www.boleslawstawicki.blogspot.com

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o