Strona główna felieton Oswajanie przestrzeni

Oswajanie przestrzeni

0
PODZIEL SIĘ

Nadawanie nazw ulicom wydaje się błahą sprawą Dlaczego wobec tego mamy do czynienia ze zmienianiem tych nazw, skoro to „tylko” nazwy? Ustawa z czerwca ub. roku o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej (tzw. ustawa o dekomunizacji ulic) daje wyraz z pozoru oczywistej sprawie: nazwy przestrzeni publicznych: miast, ulic, placów, obiektów użyteczności publicznej itd. powinny być światopoglądowo neutralne. Czy jednak ta neutralność zawsze jest taka oczywista?

Przestrzeń miejska wyodrębniona jest nie tylko za pomocą granic administracyjnych, ale również dzięki nazwie miasta. Poza tą główną, najważniejszą nazwą, w granicach miasta mamy jeszcze wiele innych nazw, tworzących miejski klimat – całą warstwę leksykalną – poczynając od szyldów sklepowych i treści wielkoformatowych reklam ulicznych, na nazwach ulic kończąc.

Mieszkaniec identyfikuje się (albo przynajmniej powinien identyfikować się) ze swoim miastem między innymi poprzez te właśnie nazwy, które na początku porządkują, w dalszej kolejności indywidualizują i wreszcie z czasem oswajają przestrzeń. Dlatego też nazwa fragmentu ogólnodostępnej, czyli wspólnej, publicznej przestrzeni nie powinna być przypadkowa. Powinna wynikać z tożsamości miejsca, być zgodna z jego duchem (historią, tradycją miasta) albo nawiązywać do ważnych wydarzeń czy postaci. Nazwa miejsca albo obiektu, tak jak imię człowieka, ma potencjał kształtowania tożsamości. Nazwa wpływa na ludzi poprzez jej wypowiadanie i pisanie (w dokumentach, adresach na przesyłkach). Ludzie mogą ją polubić, mogą też jej wręcz nie cierpieć, a przez to odczuwać negatywne uczucia do nazwanego nią miejsca. Wydaje się to irracjonalne, ale słowa przecież mają dla nas znaczenie! Nazwy mogą budzić ogromne emocje. W 2000 roku, zanim patronem jednej z podstawówek w Dmosinie (woj. łódzkie) został Jan Brzechwa, rozgorzał wręcz ogólnopaństwowy spór czy to dobry pomysł. Propozycja by patronem szkoły został bajkopisarz – wydaje się trafiona, ale przeciwko kandydaturze poety wysunięto argument, że pisał wiersze na cześć Stalina i był konformistą. Nazwano go nawet „zdrajcą ojczyzny”. Nigdy żadna nazwa nie zadowoli wszystkich, neutralność – jak widać – też nie zawsze jest taka oczywista.

Dajmy na to, czy ulica świętego Franciszka z Asyżu jest nazwą neutralną? Czy słowo „święty” odnosi się do sfery sakralnej czy może jest tylko przydomkiem jednoznacznie identyfikującym osobę, postać historyczną?

W kontekście nadawania nazw ulicom warto też rozważyć aspekt praktyczny. Przecież na pytanie: Gdzie mieszkasz? odpowiemy najpewniej: na Konstytucji, na Mickiewicza, na Powstańców, a nie: na Konstytucji 3 Maja, na Adama Mickiewicza, na Powstańców Śląskich. Nadając imię dziecku, bierzemy pod uwagę jak można je zdrabniać. Tak samo nadając nazwę ulicy warto przewidzieć jak będzie się ją skracać w codziennej, potocznej mowie.

Henryk Sienkiewicz nadaje się na patrona szkoły, ale już niekoniecznie stadionu. Miejsca mają swoje przeznaczenie i nazwa nie powinna wprowadzać w błąd. Strefy sakralne i świeckie, ogólnodostępne i prywatne, spełniające określoną funkcję budynki powinny być łatwo identyfikowane także ze względu na ich nazwy.

I jeszcze jedno: pospolitą ulicę bez ciekawej architektury i miejsc odpoczynku, ubogą w zieleń i ozdobne elementy małej architektury, która jest jedynie zakurzonym traktem komunikacyjnym nazwijmy naprawdę neutralnie ulicą Słoneczną albo Przyjaźni. Nadanie takiemu miejscu imienia patrona może być raczej ośmieszające niż wyróżniające dla tej osoby. Tymczasem sympatyczna nazwa być może zaczaruje trochę rzeczywistość?

Aurelia Miłek

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o