Strona główna felieton Dym, eksplozje, potężna kula ognia czyli przed 1 września wspomnienie rekonstruktora historii

Dym, eksplozje, potężna kula ognia czyli przed 1 września wspomnienie rekonstruktora historii

0
PODZIEL SIĘ

– Nie strzelać póki nie wychylą łbów! – poniosło się po linii polskich okopów. – Jak tylko się poderwą, walić!

Wokół unosił się dym, a ziemią wstrząsały eksplozje. Potężna kula ognia zmusiła żołnierzy, by wtulali głowy w piaszczystą ziemię. Na błękitnym niebie trzy niemieckie samoloty szykowały się do kolejnego ataku. Powietrzne maszyny nagle spadały na obrońców, niczym głodne jastrzębie, prując z całą nienawiścią w ukrytych polskich żołnierzy. Ci, którzy pozostali na otwartym polu, padali rażeni nieprzyjacielskim ogniem. Obok siebie wojskowi i cywilni uchodźcy, dzieci, kobiety, starcy…
– Lotnik, kryj się! – przez ogólną palbę przebijały się głosy dowódców. – Kryyyj się! Kryyyyj się!
Latającym maszynom z czarnymi krzyżami na skrzydłach odgryzały się polskie ciężkie karabiny maszynowe, nie pozwalając lotnikom na pełną swobodę. Terkot ckm-ów dodawał obrońcom otuchy, ale prawdziwy okrzyk radości uniósł się w powietrze dopiero wtedy, gdy na niebie pojawiła się polska „p-11”.
– Wal w szkopa! Nie daj mu uciec! Dorwij tego cholernego Hitlerka! – wrzeszczał jeden przez drugiego…
Nagle Polacy znowu schowali głowy w ramionach. To niemiecka artyleria rozpoczęła wściekły ostrzał. Nieprzyjaciel strzelał coraz celniej. Daleko, gdzieś pod lasem zaczęły pojawiać się kolejne pochylone sylwetki wrogów.
– Cholera, ciężko będzie się utrzymać – warknął sam do siebie jeden z podoficerów. – Obejdą nas…
– Damy radę! Panie plutonowy, damy radę! – odpowiedział młody strzelec o twarzy chłopca. – Nie puścimy psubratów! Nie puścimy…
Plutonowy odwrócił głowę i popatrzył mu w oczy. Znał tego chłopaka, ale patrzył na niego tak, jakby go zobaczył pierwszy raz w życiu..
– Synku, jak ci na imię?
– No, przecież… Sławek…
Stary żołnierz popatrzył na młodzika z dumą i ze smutkiem. Wiedział jak to się skończy. Poklepał chłopca delikatnie po policzku…
– Za mną! – krzyknął.

***

W Uniszkach Zawadzkich koło Mławy już sześć razy przenosiliśmy się w czasie, twardo lądując w roku 1939. Ta z roku 2013 była to chyba najlepsza inscenizacja walk o pozycję mławską, w jakiej uczestniczyłem. Dynamiczna, pełna prawdziwego zaangażowania uczestniczących w niej żołnierzy-rekonstruktorów i pełna szczerych emocji. Godzinę po jej zakończeniu z dumą pakowałem do bagażnika swój zakurzony polski mundur. Myślę, że to samo czuli moi koledzy.

Rafał, Zbyszek, Przemek, Łukasz, dwóch Sławków i ja… Czekała nas daleka droga do domu. Kilkaset kilometrów od Uniszek Zawadzkich wypatrywały nas nasze rodziny; matki, ojcowie, żony i dzieci. Nikt już do nas nie strzelał. Nad głowami zaśpiewał wesoły skowronek. Zatrzasnąłem drzwi auta i wychyliłem głowę przez otwarte okno, patrząc na kolegów w drugim samochodzie.
– Za mną! – krzyknąłem…

P.S. 27 sierpnia pod Mławą znowu przeniesiemy się w czasie…

Jarosław Kresa

zprawa.pl

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o