Strona główna Bielawa DOBRZE ŻYCZĘ – Ale ja tak lubię!

DOBRZE ŻYCZĘ – Ale ja tak lubię!

0
PODZIEL SIĘ

To temat, do którego napisania inspiracją było kilka wydarzeń z ostatniego okresu, i choć mniejsza trudność z wyborem, to jednak trudność w przekazaniu moich spostrzeżeń co do treści i formy pozostaje. Chociaż, zastanawiam się, czy warto się starać z tym pisaniem, skoro i tak nikt nie komentuje, a i nikła nadzieja, czy ktokolwiek to czyta. A może to moje pisanie to takie „zwykłe, niedowartościowane mędzenie”, jak to ktoś mi napisał w komentarzu pod jednym z ambitnych artykułów na blogu. Mam jednak w świadomości i to, że nie wszystko robi się z sensem, a co za tym idzie – robi się bez sensu, co jednak też ma jakiś sens.

Zawsze są dla mnie ciekawe zachowania ludzi. Myśląc z perspektywy 48 lat od rozpoczęcia studiów, zdecydowanie powinienem iść na psychologię, a nie na… No, ale pozostaje przecież możliwość zabawy w psychologa amatora. Nie mniej ciekawe od zachowań są spontaniczne rozmowy z całkiem nieznajomymi osobami. To naprawdę jest przygoda.

Jak to mówią niektórzy – wiosny w tym roku nie było. Skoro tak, to od razu mamy lato. A jak lato, to trzeba szeroko otworzyć wszystkie okna w swoim blokowym mieszkaniu i dać popalić sąsiadom. Nie o paleniu papierosów na balkonach tym razem, bo ta sprawa jest beznadziejna, jak beznadziejni są ci palacze, zatruwający życie sąsiadom, ale o muzyce. Temat „muzy” wiosną i latem jest zawsze na topie i zawsze mnie zajeża.

Sobota, 8 rano. Jeszcze na dobre się nie przebudziłem, a już słyszę ostrą muzykę gdzieś na zewnątrz. Nie, tak nie da się żyć! Otwieram okno i widzę na otwartym balkonie sąsiedniego domu krzątającą się starszą panią w szlafroku. To stamtąd na tyle ile dała fabryka, rżnie muzyka disco polo. Nie mam nic przeciwko muzyce disco polo, która uratowała nawet już niejedno wesele, ale dlaczego tak głośno, dlaczego na całe osiedle?!

Podszedłem pod trzęsący się od muzyki balkon i stoję. Może będzie okazja zagadać. Starsza pani po chwili zainteresowała się intruzem pod swoim balkonem, patrząc na mnie wyzywająco.

– Proszę pani. Co się stało, że pani tak głośno puszcza muzykę? Tu nie da się mieszkać! – próbuję przekrzyczeć magnetofon.

Rzadko teraz kogoś stać na jakąś refleksję, nie mówiąc już o zażenowaniu. Teraz z zasady od razu przystępuje się do ataku i trzeba odejść z kwitkiem. Pani wyraźnie była zaskoczona, ale miała gotową odpowiedź na moje argumenty:

– Ale ja tak lubię! – rozbrajająco stwierdziła.

– No dobra, przyciszę. – powiedziała po czasie, widząc, że dalej stoję pod jej balkonem.

Piątek, godziny dobrze popołudniowe. Łowię ryby na zbiorniku „Sudety”, na cyplu przy odchowalniku. Przychodzi grupa młodzieży gimnazjalnej i siadają kilkanaście metrów za mną na drodze okalającej odchowalnik, wysypanej ładnie drobnymi kamykami. Są cztery dziewczyny i dwóch chłopców: jeden wysoki, a drugi zdecydowanie od niego niższy. Za chwilę słyszę, jak w okolicy spławika mojej wędki lądują z pluskiem kamienie. Jeszcze mnie nie trafili. Odwróciłem się znacząco. Nie było wątpliwości – to chłopcy zabawiają się moim kosztem, szpanując przed rozleniwionymi „foczkami”. Usłyszałem wyraźne „sory”.

Można byłoby sądzić, że zabawa się skończyła. Ale wtedy nie byłoby zabawy. Kamienie dalej lecą do wody. Wstałem i podszedłem do tej młodzieży.

– Doigraliście się chłopcy! – wyjąłem komórkę i zrobiłem im zdjęcie.

Nie zasłaniali się. Nawet poinformowali mnie, że zdjęć bez pozwolenia robić nie wolno, jakbym o tym nie wiedział. Ja z kolei poinformowałem ich, że zdjęcia przekażę na policję.

– I co policja nam zrobi? – stwierdzają pewnie. – Przecież możemy rzucać kamienie do wody!

– Ale my jesteśmy grzeczne! – jak na ironię odzywają się „foczki”.

Zwinęli się i odeszli. Widocznie zabawa już nie była ciekawa. Przechodząc koło mnie, jeszcze poleciały do wody ostatnie kamienie. Można by rzec w imieniu tej młodzieży:

– Ale my tak lubimy!

Ogrody działkowe w słoneczny dzień minionej jesieni. Spokojną do niedawna okolicę diametralnie zmienili nowi sąsiedzi, którzy bardzo swobodnie poczuli się na swojej działce. Co prawda nie sąsiadują z naszą działką, ale głośna muzyka i wyraźne przekleństwa dochodzą również i do nas. Bawi się młodzież w obecności starszych. Sporo tej młodzieży i sporo piwa, a może i czegoś mocniejszego. Podszedłem i z alejki głównej poprosiłem o ściszenie muzyki. Zaskoczenie. Przecież są na swojej działce. Regulaminu na pewno nie czytali. Przyszli za mną do mojej działki. Awantura. Nawet dziadek stanął po stronie młodzieży, która dzień wcześniej tłukła butelki o betonową studnię stojącą przy naszej alejce. Ostatecznie skończyło się dobrze. Zostaliśmy przeproszeni i imprezy od tamtej pory się skończyły. Nie ma problemu z sąsiadami. Spokojnie można kontemplować radosny śpiew szpaków, kosów i innych ptaków w okresie lęgowym.

Ramy felietonu nie pozwalają mi się rozwinąć w temacie i wyciągnąć daleko idących wniosków jako psycholog amator. W sumie nie jest tak źle – trzeba tylko mieć odwagę rozmawiać i nie szukać tylko tego, co złe. Przecież nawet Niemen śpiewał, że ludzi dobrej woli jest więcej, choć to już przecież inne czasy niż te, kiedy szanowano starszych, kiedy szanowano się między sobą.

Zmarły w 1995 roku Sługa Boży ks. Aleksander Zienkiewicz, dobrze znany mojemu pokoleniu z akademickiego duszpasterstwa Wrocławia, niejako za życiową dewizę przyjął powiedzenie – „Uwaga! Człowiek!”. I tego wszystkim DOBRZE ŻYCZĘ, aby zauważali obok siebie innych, szanowali ich, a tym samym dawali świadectwo swojego człowieczeństwa.

BBBS Bielawski Bloger Bolesław Stawicki

www.boleslawstawicki.blogspot.com

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o