Strona główna felieton Szpicel, czy bohater… List od przyjaciela

Szpicel, czy bohater… List od przyjaciela

0
PODZIEL SIĘ

Dostałem ostatnio taki oto list:

„Drogi Przyjacielu!
Znowu zamieszanie w naszej kamienicy. W kablówce pojawiła się wiadomość, że nasz słynny pan Wiesiek z samej góry jednak donosił na sąsiadów. Od dawna taka plotka krążyła już po domu, a kiedyś nawet sam pan Wiesiek chlapnął na zebraniu w suszarni, że coś tam, kiedyś tam podpisał, ale to nic takiego i żebyśmy wszyscy pamiętali, że nasza kamienica przy Polnej to w ogóle tylko dzięki niemu jeszcze stoi i że tylko dzięki niemu takie piękne widoki na miasto dzisiaj mamy. Ja to tam nie wiem, może i od niego, z 5 piętra, to te widoki są ładne, bo u nas, tu w suterenie, to ciągle smutno, biednie i wilgoć podciąga.
– No i co z tego, że donosił? – pyta babka z kablówki. – Skoro sam jeden, no może z pomocą starego generała Wrona, kamienicę uratować od wyburzenia potrafił. A w dodatku to wcale nie wiadomo, czy donosił, bo on wtedy to miał tylko 30 lat, czy coś koło tego, i nawet pisać nie potrafił, więc, jak mógł donosy pisać i podpisywać?
Ja to tam nie wiem, ale że dzisiaj aż takiego głąba będą z niego robić, co to i nieczytaty, i niepisaty, to i wierzyć za bardzo się nie chce.
Tak sobie też przypominam, że o tę naszą poczciwą kamienicę przy Polnej w tamtych ciężkich latach to jeszcze kilku sąsiadów mocno walczyło. Była przecież pani Ania, był pan Gwizdał, był pan Niszkowski i inni jeszcze byli. No i w ogóle prawie połowa mieszkańców kamienicy powiedziała wtedy wyraźnie, że ten dom musi być nasz, a „sługusom z Osiedla Czerwonego od kamienicy wara”. Ale może coś mi się z pamięcią porobiło.
Hm, a pan Wiesiek? Zawsze był trochę zarozumiały, a koledzy mówili nawet, że zwyczajny buc i prostak, ale jednak zasługi miał, po miastach innych jeździł na zaproszenia, i ja sam nawet głosowałem kiedyś, żeby gospodarzem domu został… I co mamy dzisiaj? Okazuje się, że bazgrolił coś tam na Zenka, na Jacka, na Romana i na kilku innych. W życiu im się później nie układało, bo to jednego z roboty wylali, to drugiego z kamienicy wygonili, a trzeci sam wyjechał (bo i jak tu żyć wtedy było) i słuch po nim zaginął… A jemu szczęśliwie totolotek sprzyjać zaczął. Nowe drzwi nawet sobie wstawił. Tak to w życiu bywa… A po latach Niszkowskiego po sądach zaczął włóczyć. Smutne to było, bo Niszkowski schorowany ledwie spod kosy czmychnął. A i poczciwa pani Ania nasłuchała się od Wieśka… Co to on o niej wtedy mówił? „Oceniam ją bardzo źle, bardzo nisko. Nie zasługuje na żadne wspieranie, bo więcej złego zrobiła niż dobrego.” A ja przecież pamiętam, jak ona się o tę naszą kamienicę troszczyła. A później starutka pani Ania zginęła w tej strasznej katastrofie…
I dzisiaj mówią, że Wiesiek był donosiciel i świnia… A inni mówią, że był bohater i że królom prawie był równy… nawet, jeśli coś tam gdzieś napisał. On sam mówi, że nigdy w życiu nic… Ale pismo mówi co innego. Normalnie zgłupieć idzie. Szpicel to był, czy bohater? Muszę kończyć, bo mi już reszta ołówka została. Następny kupię sobie dopiero za miesiąc…
Pozdrawiam i na wszelki wypadek bardzo Cię proszę, uważaj, z kim rozmawiasz i co mówisz, bo to może być bohater, ale może być też szpi…”

Na tym list się kończy. Nic nie rozumiem.
Jarosław Kresa

zprawa.pl

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o